Strona ulubionych piosenek i wykonawców - autor strony Zofia Dzieniszewska
Co w duszy gra....
Teksty piosenek, filmy, muzyka, poezja śpiewana, mp3, wiersze, lirycznie, czasami smutno, czasami politycznie, a najczęściej o miłości, też o życiu, wędrowaniu, buncie, smutku, o radości, o porach roku, o cudach świata, o tęsknocie, o morzach i lądach, o wyspach odległych, o błądzeniu, mgle, deszczu, o burzy i tęczy na niebie...
co będzie z nami kochanie...coraz trudniej być razem
nie rozmawiamy ze sobą i nie mamy już marzeń
czy ciągle muszę zgadywać o czym myślisz, co czujesz
nie odpowiadasz, gdy pytam...jak mam ciebie zrozumieć
ucieknijmy daleko, dobry na to czas
tam gdzie spokój i cisza, odnajdziemy nas
ty mnie a ja tobie wyznamy wszystko
ze słów co nas bolą, rozpalimy ognisko
ucieknijmy daleko, dobry na to czas
tam gdzie spokój i cisza, odnajdziemy nas
ty mnie a ja tobie wyznamy wszystko
ze słów co nas bolą, rozpalimy ognisko
do tamtych lat dzisiaj tęsknię, obcość nasza mnie boli
byliśmy wtedy szczęśliwi w małym ciasnym pokoju
może dni kilka nad wodą, nam przypomni jak było
gdy byłam twą panną młodą i złe się nie zdarzyło
ucieknijmy daleko, dobry na to czas
tam gdzie spokój i cisza, odnajdziemy nas
ty mnie a ja tobie wyznamy wszystko
ze słów co nas bolą, rozpalimy ognisko
ucieknijmy daleko, dobry na to czas
tam gdzie spokój i cisza, odnajdziemy nas
ty mnie a ja tobie wyznamy wszystko
ze słów co nas bolą, rozpalimy ognisko
ty mnie a ja tobie wyznamy wszystko
ze słów co nas bolą, rozpalimy ognisko
niech minie złość
co krąży we mnie
na świat
na siebie
na ludzi
i niech odezwie się sumienie
pokorę w duszy obudzi
jesteśmy przecież tacy sami
więc po co wzajemna zawiść?
i w sercu tak pieczołowicie
pielęgnowana nienawiść
pielęgnowana nienawiść
nie chcę nikogo oceniać
wszystkiego o nim nie wiem
wolę pochylić się nad kimś
niż rzucić w niego kamieniem
nie jestem od niego lepsza
bywam człowiekiem bezsilnym
dlatego nie będę sędzią
nie jestem przecież bez winy
nie jestem przecież bez winy
wspierajmy siebie
tolerujmy te nasze różne słabości
i wybaczajmy sobie wszystko w imieniu ludzkiej miłości
jesteśmy przecież tacy sami
więc po co wzajemna zawiść?
i w sercu tak pieczołowicie
pielęgnowana nienawiść
pielęgnowana nienawiść
nie chcę nikogo oceniać
wszystkiego o nim nie wiem
wolę pochylić się nad kimś
niż rzucić w niego kamieniem
nie jestem od niego lepsza
bywam człowiekiem bezsilnym
dlatego nie będę sędzią
nie jestem przecież bez winy
nie jestem przecież bez winy
jeżeli chcesz ten świat odmienić
by ziemia stała się niebem
musisz popatrzeć sobie w oczy
i zacząć zmianę od siebie
jesteśmy przecież tacy sami
więc po co wzajemna zawiść?
i w sercu tak pieczołowicie
pielęgnowana nienawiść
pielęgnowana nienawiść
nie chcę nikogo oceniać
wszystkiego o nim nie wiem
wolę pochylić się nad kimś
niż rzucić w niego kamieniem
nie jestem od niego lepsza
bywam człowiekiem bezsilnym
dlatego nie będę sędzią
nie jestem przecież bez winy
nie jestem przecież bez winy
Co będzie z nami kochanie? Coraz trudniej być razem
Nie rozmawiamy ze sobą … I nie mamy już marzeń
Czy ciągle muszę zgadywać o czym myślisz, co czujesz?
Nie odpowiadasz, gdy pytam … jak mam Ciebie zrozumieć ?
Ucieknijmy daleko, dobry na to czas
Tam gdzie spokój i cisza, odnajdziemy nas …
Ty mnie a ja Tobie wyznamy wszystko
Ze słów co nas bolą, rozpalimy ognisko …
Do tamtych lat dzisiaj tęsknię, obcość nasza mnie boli
Byliśmy wtedy szczęśliwi w małym ciasnym pokoju
Może dni kilka nad wodą, nam przypomni jak było
Gdy byłam Twą panną młodą i złe się nie zdarzyło …
Ucieknijmy …
nowy Album „Jesienna …” wydany w V 2020r.
Tekst – Stanisława Celińska ... Kompozytor, aranżer i producent – Maciej Muraszko
Spójrz, miły, płyną chmury
Czy będzie dziś pogodny dzień?
Zaświeci nam słońce, gdy mi powiesz,
To, co wiem.
Spójrz jeszcze wyżej,
Gdzie lśni słoneczny, jasny świat.
Na niebie i na ziemi,
Na niebie i na ziemi,
Na niebie i na ziemi
Rozrzuca kwiaty maj.
Białe sady kwitną nad nami w obłokach,
Białe sady płyną i kołysze je tylko wiatr.
Twe oczy mówią: kocham.
Niebieskie, jasne oczy twe
I niebo jest blisko,
Gdy ty jesteś blisko mnie.
Dla ciebie kwiaty z nieba,
Dla ciebie kwiaty z nieba,
Dla ciebie wszystkie kwiaty
Na ziemię rzuca maj.
słowa - Leszek Aleksander Moczulski
muzyka - Andrzej Zieliński
Nocy swój powab daj tylko wybrańcom
ku wargom twoim w gorączce wzdychają
już rano za twym pięknem z utęsknieniem patrzą
nocy swój smutek daj tylko zakochanym
Nocy swój chłód daj tylko poranionym
gwar poranny otwiera ich zasklepione rany
żyją jedynie tobą i przyrzeczeniem swoim
nocy swój lęk daj tylko zakochanym
Nocy swą ciszę daj tylko zagubionym
oni opium ciągną ze wspominków dawnych
każdy z nich dzieckiem przez świat opuszczonym
nocy swój dom daj tylko zakochanym
Zamknięte cmentarz to na skutek zdarzeń
ostatnich tygodni, ostatnich wydarzeń
na łańcuchy patrzę, ocieram łzy
tak jak ty
tak jak ty
otwiera się brama, ja nie wierzę oczom
czy jednak się rzeczy inaczej potoczą
podbiegam, twoje kartki krzyczą stój
bo twój ból jest lepszy niż mój
twój ból jest lepszy niż mój
ból ukoić możesz Ty jeden
wszyscy inni wpadki w biedę
limuzyny dwie, jedna cały cmentarz twój
lepszy niż mój
na ulicach i w mieszkaniach
duch miłości się wyłania
limuzyny dwie, jedna cały cmentarz twój
większy niż mój
4 lata temu 10 kwietnia
Marii prosto pod koła córka uciekła
Maria nie przekroczy bramy dziś tej
bo twój ból jest lepszy niż jej
twój ból jest lepszy niż jej
Józef miał ojca, żonę i syna
i tego się dnia dla nich czas ten zatrzymał
Józef nie wspomni dzisiaj dnia tego
Twój ból jest lepszy niż jego
Twój ból jest lepszy niż jego
ból ukoić możesz Ty jeden
wszyscy inni wpadki w biedę
limuzyny dwie, jedna cały cmentarz twój
lepszy niż mój
na ulicach i w mieszkaniach
duch miłości się wyłania
limuzyny dwie , jedna cały cmentarz twój
większy niż mój
ja tam po prawdzie nie kocham cmentarzy
gdy mama mnie prosi, to z nią tam pojadę
na grobie ojca kładę kwiatów strój
twój ból jest lepszy niż mój
twój ból jest lepszy niż mój
co za piękny dzień dzisiaj nam wszystkim dano
pamiętać o wszystkich, których zabrano
po drugiej stronie stoją i ronią łzy
tak jak i TY
tak jak i TY
tak jak i TY
tak jak i TY”
Widziałaś Marsa? Pewnie, że widziałam;
Zalśnił pod wieczór rubinowy żar.
Wtedy stanęła na ścieżce ta mała
Dziewczynka z rączką u nabożnych warg.
Jowisz? To wiatr, co o północy targa
Ściemniałe łany, gdzie można wskroś iść.
Gdzieś pod sufitem drżała moja skarga
I złych księżyców kusicielska kiść.
Opowiedz Saturn! Saturn - to pierścienie,
Więzów i węzłów tajemniczy gąszcz.
Urana nie ma, jest tylko złudzenie,
Lecz mogę duszę sprzedać za to wciąż.
Widziałaś Wenus? Wenus... Tak! Wezbranie,
Fale powodzi tętniące, gdy świt
Obnaży w splocie mój śmiech i płakanie,
Którego mi nigdy nie zabierze nikt.
To jest nasz, dla ciebie, na własnym pogrzebie
- walc, czarny walc.
Idziemy, śpiewamy, nim cię pokonamy,
walc, czarny walc.
Refren :
Strach, strach rany boskie!
Dokąd prowadzisz ten kraj!
Stop, stop, rany boskie!
Oddaj, co zabrałeś!
Napraw, co spaprałeś!
x2
Kradnie, oszukuje, obraża i szczuje,
a żyje wśród nas.
Opluwa i dzieli, by każdej niedzieli
modlić się dla łask.
Refren :
Strach, strach rany boskie!
Dokąd prowadzisz ten kraj!
Stop, stop, rany boskie!
Oddaj, co zabrałeś!
Napraw, co spaprałeś!
x2
Wyszydza, linczuje, zawłaszcza i psuje,
a żyje wśród nas.
Nagradza złodziei, nieuków i chwieji,
kpiąc tym sobie z mas.
Refren :
Strach, strach rany boskie!
Dokąd prowadzisz ten kraj!
Stop, stop, rany boskie!
Oddaj, co zabrałeś!
Napraw, co spaprałeś!
x2
Skrył się za draniami, kpami, cynikami,
wódz sobie sam.
Stukają darami, pukają czołami,
on – car, król i pan.
Refren :
Strach, strach rany boskie!
Dokąd prowadzisz ten kraj!
Stop, stop, rany boskie!
Oddaj, co zabrałeś!
Napraw, co spaprałeś!
x2
To jest nasz, dla ciebie, na własnym pogrzebie
- walc, czarny walc.
Idziemy, śpiewamy, się nie zatrzymamy,
walc, czarny walc.
Refren :
Strach, strach rany boskie!
Dokąd prowadzisz ten kraj!
Stop, stop, rany boskie!
Oddaj, co zabrałeś!
Napraw, co spaprałeś!
x2
Już wstaje brzask
w porannej mgle,
już słońce blask
swój śle.
Spod gór
i z głębi chmur
twój wstaje świt,
zbudź się
i spróbuj wejść na szczyt.
Niech wiatr pieści ci skroń,
niech śpiewa ptak,
znaj kwiatów woń,
źródła smak.
Znajdź się, gdzie chcesz
i radość czuj -
świat wzdłuż i wszerz
jest twój.
I nie bój się
wielkości gór,
weź lepiej je
za wzór,
im szczęścia życz,
ich słuchać racz,
gdy milczą, milcz
i patrz.
Jest dźwięk w harmonii dnia,
to serce twe,
sam wiesz, jak gra,
znasz je.
Spraw, że fałszywej grze
nie odda się,
już noc
radości moc ci śle.
Znów brzask
wróci do łask,
i wstanie dzień.
Na świat
słoneczny blask
rzuci cień.
Spod gór
i z głębi chmur
twój wstaje świt,
zbudź się
i spróbuj wejść na szczyt.
Spod gór
i z głębi chmur
twój wstaje świt,
zbudź się
i spróbuj wejść na szczyt.
Wilkiem patrzysz na telefon, na kalendarz
Z kąta w kąt się po pokoju w nocy szwendasz
Czasem zaklniesz, czasem spluniesz na podłogę
Czasem dla odmiany zanucisz piosenkę:
Kiedy chodziłaś ze mną w nogę
To było mi na rękę...
I tak jest przez długi czas codziennie
Martwisz się, że wielkie masz zmartwienie
I od zmartwienia chciałbyś przejść do akcji
Lecz co można zrobić w takiej sytuacji?
Można zrobić desant w Gwadelupie
Można ruszyć z krócicą na Kurpie
Można wrzasnąć na całe gardło:
Wróć to tempo, wróć to tempo - ty larwo!
Można głową wykuć dziurę w murze
Można na upartego nawet umrzeć
Można wykonać czynów sto
Ale to wszystko nie to, nie to
Kiedyś wreszcie łapiesz w płuca łyk powietrza
Okazuje się, że to był krótki metraż
Wzdychasz lekko, jakbyś z ramion zwalił kłodę
A piosenka sama zmienia się w posłowie:
Już nie będziemy chodzić w nogę
Choćbyś stanęła na głowie...
Raptem smutno robi się szalenie
Że skończyło się wielkie zmartwienie
Znów się martwisz, chciałbyś przejść do akcji
Lecz co można zrobić w takiej sytuacji?
Można zrobić desant w Gwadelupie
Można ruszyć z krócicą na Kurpie
Można wrzasnąć na całe gardło:
Wróć to tempo, wróć to tempo - ty larwo!
Można głową wykuć dziurę w murze
Można na upartego nawet umrzeć
Można wykonać czynów sto
Ale to wszystko nie to, nie to, nie to
Między nami wszystko było
Dzbany chwil po brzegi pełne
Ostrych spojrzeń i czułości
Jak w romansie, jak w miłości
Pocałunki jak motyle
Kolorowe, trzepotliwe
Przepisany sonet włoski
Jak w romansie, jak w miłości
Tylko nasze serca chłodne
Biły głośno jak na alarm
Choć najlżejszy nawet płomień
W głębi ich się nie zapalał
Tylko nasze chłodne oczy
Kryły się pod powiekami
I czerniała czeluść nocy
Między nami i przed nami
Jak na tacy podawane
Grzanki słów wytartych, słodkich
Niby miękki owoc brzoskwiń
Jak w romansie, jak w miłości
Między nami wszystko było
Ciemna fala jasnych nocy
Lecz zabrakło słów najprostszych
Prócz miłości - jak w miłości
Tylko nasze serca chłodne
Biły głośno jak na alarm
Choć najlżejszy nawet płomień
W głębi ich się nie zapalał
Między nami wszystko było
Ciemna fala jasnych nocy
Lecz zabrakło słów najprostszych
Prócz miłości - jak w miłości
*** (Co noc, gdy już nas nuda bezbrzeżna ogarnia)
Co noc, gdy już nas nuda bezbrzeżna ogarnia,
Gdy czczość jałową w myśli, w sercu pustkę mamy,
Wypluwa nas na miasto knajpa lub kawiarnia
I błądzimy bez celu po zamknięciu bramy.
A potem: łomotanie czasem półgodzinne,
Nim wreszcie stróż zaspany obudzić się raczy,
I myśl: zabłądzić w końcu przed drzwi jakieś inne,
Co prowadzą do "Lepiej" lub choćby "Inaczej".
Mam jedno oko zielone
A drugie oko niebieskie
Patrzę na drogę, którą nadchodzą
Demony co nie śpią jeszcze
Mam jedno oko zielone
A drugie oko niebieskie
Patrzę na drogę, którą nadchodzą
Demony co nie śpią jeszcze
A demon pierwszy to spokój
Za cenę służenia przemocy
A demon drugi to strach
Co błądzi we dnie i w nocy
A demon trzeci to szczęście
Uszczęśliwiane na siłę
A demon czwarty milczenie
Ostatni przed snem posiłek
Mam jedno oko zielone
A drugie oko niebieskie
Patrzę na drogę, którą nadchodzą
Demony co nie śpią jeszcze
Mam jedno oko zielone
A drugie oko niebieskie
Patrzę na drogę, którą nadchodzą
Demony co nie śpią jeszcze
A demon piąty to miłość
Której zabrakło wiary
A demon szósty to obłęd
Ucieczka łotrów od kary
A demon siódmy odwaga
Co tańsza bywa od wódki
A demon ósmy wydzwania
Noc długą i dzień za krótki
Mam jedno oko zielone
A drugie oko niebieskie
Patrzę na drogę, którą nadchodzą
Demony co nie śpią jeszcze
Mam jedno oko zielone
A drugie oko niebieskie
Patrzę na drogę, którą nadchodzą
Demony co nie śpią jeszcze
Jestem
Oddycham, ważę i marzę
Jestem dom dla nocy i mocy wszelkich chwil
Jestem świat, co nie da się rozumieć
Nie lubię ginąć w tłumie
Dlatego, gdy znikam
Wiem to ja i muzyka, którą szumię
Nic się nie zmienia
To niuans dla otoczenia
Kojący slajd na powiekach
Uciekam
Tam, gdzie ogromne plaże
Ocean samotnych myśli i wrażeń
Tu się nie sparzę
Żadnych świadków zdarzeń
Nikogo obok mnie, niczego poza mną
Tylko ogromne plaże
Ocean samotnych myśli i wrażeń
Tu się nie sparzę
Żadnych świadków zdarzeń
Nikogo obok mnie, niczego poza mną
Nic się nie zmienia
To niuans dla otoczenia
Kojący slajd na powiekach
Uciekam
Tam, gdzie ogromne plaże
Ocean samotnych myśli i wrażeń
Tu się nie sparzę
Żadnych świadków zdarzeń
Nikogo obok mnie, niczego poza mną
Tylko ogromne plaże
Ocean samotnych myśli i wrażeń
Tu się nie sparzę
Żadnych świadków zdarzeń
Nikogo obok mnie, niczego poza mną
Nic się nie zmienia
To niuans dla otoczenia
Kojący slajd na powiekach
Uciekam
w obumarłych drzewach
mieszkają duchy
mają płaszcze zielone
i w kieszeniach sny
wzlecą znowu wiosną
pod deszczowe chmury
rozkwitną miłością
rozkwitną jak my...
na chodniku mijam
szare smutne twarze
samotne powroty
i zmęczone dni
w bieli nie ma ciepła
zmarznięte są dłonie
tak daleko jeszcze
do zielonych chwil...
przytul mnie najmocniej
otul ramion kocem
gdy z siarczystym mrozem
spadnie gwiezdny pył
przytul mnie najmocniej
zatop w ustach płomień
krew pulsuje w skroniach
trzeba dalej żyć...
***
((z odmętów mej duszy...)) Luśka Paulina C.
Gdy się już dosyć naprzerażam,
Gdy się już dosyć naodgrażam,
Gdy się już dosyć nawyrażam
O świecie złym...
Smutek, z którego was rozgrzeszam,
Jak starą kieckę w szafie wieszam
I tak, jak umiem, się pocieszam
Refrenem tym:
Jest przecież ktoś, kto lubi mnie,
Choć nie znam go i nie wiem gdzie.
Lecz to już dość, nie trzeba łez,
Jest taki ktoś, na pewno jest.
Przypadkiem gdzieś, mijając mnie,
Przystanie i uśmiechnie się.
I to już coś, i to już dość,
Na pewno jest, jest taki ktoś.
Choć ładnie się niektórzy postarali,
Że zmartwień mam do woli, szczęścia mniej.
Lecz kiedy noc, rój okien się zapali,
Gapię się w nie i wtedy jest mi lżej.
Bo mija złość, gdy myślę, że
Tam mieszka ktoś, kto lubi mnie.
I taki ktoś, ni swat, ni brat,
Odnawia wciąż mych marzeń świat.
one jeszcze o tym nie wiedzą
że skosiłem mądrości zmyśle zmyłki
otrzymały w darze od Boga
więc prowadzi je leśna droga
zawsze gotowe do życia wilki
otrzymały w darze od Boga
więc prowadzi je leśna droga
zawsze gotowe do życia wilki
a człowiek w swej ludzkiej słabości
na świat na stwórcę boskiego narzeka
a czasem to nawet się szarpie i złości
gdy widzi drugiego człowieka
a człowiek w swej ludzkiej słabości
zrobią wszystko by noc ciemną przetrwać
i cierpliwie wypatrują jutra
nawet kiedy zbliża się pościg
biegną dumne ze swej wolności
nie patrzą na mody zawsze chodzą w futrach
nie patrzą na mody zawsze chodzą w futrach
nawet kiedy zbliża się pościg
biegną dumne ze swej wolności
nie patrzą na mody zawsze chodzą w futrach
a człowiek w swej chciwej naturze
tak było już przed prawiekiem
krainę przemierzał w wilczej skórze
i był wilkowi człowiekiem
a człowiek w swej chciwej naturze
zawsze wierne wilczym wyzwaniom
w swej mądrości piękne zawody
ale one tym się nie chełpią
i jęzorów wilczych nie strzępią
one o tym nie myślą nawet nie wiedzą o tym
ale one tym się nie chełpią
i jęzorów wilczych nie strzępią
one o tym nie myślą nawet nie wiedzą o tym
a człowiek wymyślił lustro
jakby nie starczała tafla jeziora
którą wystarczy zaledwie musnąć
żeby twarz zobaczyć gdy przyjdzie pora
a człowiek wymyślił lustro
i przestrzeń za lustrem pustą
-
Życie się stało udręką
przez Twą piosenkę sprzed lat
pójdę do piekła z piosenką
z Twoją piosenką do piekła
ona jest we mnie i ze mną
pójdę do piekła
pójdę z nią!
słyszę ją wciąż i wszędzie
jest ze mną nawet w snach
i gra, i łka wspomnieniem
niedobra, smutna, zła
zagłusza sobą wszystko
przesłania cały świat...
przez złą piosenkę wreszcie
sama się stałam zła
i nigdy się nie zmienię
piosenka będzie mną
zagłuszy we mnie wszystko
wszystko się zmieni w nią!
po szybach deszcz nią dudni
nocą ją gwiżdże wiatr
i nawet słońce śpiewa
i nawet księżyc gra
zagłusza sobą wszystko
przesłania cały świat...
Życie się stało udręką
przez Twą piosenkę sprzed lat
pójdę do piekła z piosenką
z Twoją piosenką do piekła
ona jest we mnie i ze mną
pójdę do piekła
pójdę z nią!
Pod drzwiami kasy w podziemiach banku
Szepcą dwa basy: "Rakiem go, Franku!"
Ich pomruk dziki się niesie w dal
A dwa pilniki tną grubą stal
Rozpruli kasę, chcą zabrać złoto
Wtem nagle obaj w krzyk: "Ojej, co to?"
To Sherlock Holmes bandytów wewnątrz wita
To Sherlock Holmes wymierza w nich z kopyta
I cztery pary różnej miary wielkich kajdan
Granaty, kule i w ogóle cały majdan
To Sherlock Holmes, we wszystkich znany gangach
To Sherlock Holmes zaprasza ich do tanga
Więc się bandytom w strachu jeży wąs
I jęczą, drżąc: "To Sherlock Holmes
To Sherlock, Sherlock Holmes!"
Śpi na atłasie córeczka lorda
Aż tu zjawia się bandycka morda
Zerka obleśnie w górę i w dół
A jednocześnie chwyta ją wpół
Ale się naciął brzydki bandyta
Bo to nie była wcale kobita!
To Sherlock Holmes perukę włożył rudą
To Sherlock Holmes, mistrz wagi średniej w dżudo
Dawny zapaśnik Stali Kraśnik i Wałbrzycha
Stylem Templara się zabiera do oprycha
To Sherlock Holmes, we wszystkich znany gangach
To Sherlock Holmes zaprasza go do tanga
Więc się bandycie w strachu jeży wąs
I jęczy, drżąc: "To Sherlock Holmes
To Sherlock, Sherlock Holmes!"
W pewnym GS-ie kasjer Piotr Sianko
Spytał: "Prezesie, zrobimy manko?"
"Owszem" - rzekł prezes - "Było nie było
A łup zawierzę swoją kobyłą"
Ale się stała rzecz niezbyt miła
Bo to nie była wcale kobyła!
To Sherlock Holmes zastawił na nich sidła
To Sherlock Holmes wdział uprząż i wędzidła
I chcąc w skrytości nocnych gości śledzić ruchy
Stał pod balkonem i ogonem spędzał muchy
To Sherlock Holmes, we wszystkich znany gangach
To Sherlock Holmes zaprasza ich do tanga
Więc się złodziejom w strachu jeży wąs
I jęczą, drżąc: "To Sherlock Holmes
To Sherlock, Sherlock Holmes!"
Z wielu marzeń, z pragnień wielu
Jedno jest
Sensem bytu, jasnym celem
I czym chcesz:
Mitem słońca, złudą lata,
Racją dnia,
Aberracją tego świata,
czym się da.
Kochaną być –
Tylko tyle i nic więcej,
Kochaną być
Najgoręcej,
Znamię szczęścia nieść na twarzy,
Promień słońca we włosach
I kochać!
I kochać, kochać, kochać,
Kochać!
Kochaną być,
Nierozważną i niemądrą,
Kochaną być –
Na okrągło!
Dać zwariować się do końca,
Oszołomić, omotać!
I kochać!
I kochać, kochać, kochać,
Kochać!
Kiedy wiosną świat się śmieje,
Kwitnie bez,
Gdy od przeczuć moc truchleje,
Znika sen,
Gdy słowika nieomylny
Dźwięczy głos,
Pod księżycem romantyczny
Znaleźć los!
Niech nie będzie to królewicz
Ani król,
Niechaj nie ma nic prócz siebie,
Byle czuł,
Co Romeo czuł, co Tristan,
Abelard,
Że to teraz, że to właśnie,
Że to tak...
Kochaną być -
Tylko tyle i nic w zamian.
Kochaną być,
Bez wahania.
Na najlepsze, na najgorsze,
Gdzie on jest, gdzie ten chłopak?
Chcę kochać!
Chcę kochać, kochać, kochać,
Kochać.
Chmury i ptaki gna wiatr,
Chmury i ptaki,
Nigdzie nie znajdziesz już barw
naszej Itaki.
Nie zatrzyma się czas dla nikogo,
Nie zatrzyma się czas - pójdziesz swą drogą.
Wszystko się zmienia i rwie,
Wszystko się zmienia,
Jeden wystarczył nam dzień,
Zgasły wspomnienia.
(...)
Przyszły czasy ciekawe,
a nadziei niteczka pozostała nam wiotka
i to chyba największy nasz grzech.
Sami na siebie skazani z pustymi rękami,
między morzem a Tatrami, znowu sami,
sami, z dobrymi chęciami.
W Rzymie modlą się za nami a my sami,
wciąż sami, na siebie skazani,
sami, z dobrymi chęciami.
Spotkałam go na targu w Tarnawatce,
Sprzedawał jaja, masło oraz ser.
Gregory Peck rozparty na furmance,
Z wysokich sfer z Machnowa PGR.
Roztaczał w krąg lawendy woń,
A silny był jak jakiś koń.
Od cholew jego blask aż bił,
Oprzeć się mu nie miałam sił.
Kształcony był, uczęszczał na świetlicę,
Czytał "Problemy" oraz "ITD."
Czasami zaś zasuwał takie witze,
Że aż ze śmiechu pokładałam się.
Roztaczał w krąg...
A taki był, nie taki jak te inne,
Co to do pieszczot zaraz by się brał.
On tylko patrzył w te oczy me niewinne,
A potem pytał, ile tato mają ha.
Roztaczał w krąg...
W niedzielę kładł garnitur dwurzędowy,
Siadał na motor marki SHL.
W hotelu Grand, w miasteczku powiatowym
Zamawiał wina, a mi fundował krem.
Roztaczał w krąg...
Któregoś dnia raz przyszedł do chałupy,
Ukłonił się, pobladłam niby trup.
On tylko litr wyciągnął zza pazuchy:
Zarżnijcie świnię, bo niezadługo ślub.
Roztaczał w krąg...
Lecz to był najczarniejszy dzień w mym życiu,
Ojciec powiedział, że nie będzie dzielić mórg,
Ustawa jest. On zaklął tylko z cicha,
Opuścił mnie i mego domu próg.
Nie dla mnie już lawendy woń,
Zerwana już konopna nić,
Została rzeki zimna toń
Albo do miasta pójdę żyć.
W ulewnym deszczu miasto tonie już
Noc roni krokodyle łzy
Na rzęsach dziewczyn rozmazany tusz
I suknie tkane z chłodnej mgły
Listopadowy neonowy zmierzch
Znienacka spada niby kot
Tak ci do twarzy z parasolem jest
Że nie gub go cały rok
Taki czas - w kominie wiatru słychać śpiew
Taki czas - kołują liście z drzew
Taki czas - herbata z rumem ma swój smak
Kałuże wody jesień rozbryzguje, życie mija nas
Jesienny koncert to do siebie ma
Że serce gra w tonacji moll
Gdy szarobury widać wokół świat
To ludzie w nim lepsi są
Idziemy razem w mokrym świetle lamp
Ulicą już widzianą w snach
A serca głośno tak stukają nam
Jak kroki po kocich łbach
Taki czas - w kominie wiatru słychać śpiew
Taki czas - kołują liście z drzew
Taki czas - herbata z rumem ma swój smak
Kałuże wody jesień rozbryzguje, życie mija nas
Idziemy razem w mokrym świetle lamp
Ulicą już widzianą w snach
A serca głośno tak stukają nam
Jak kroki po kocich łbach
Nie ma nic w tym świecie pewnego
W którym dzisiaj przyszło ci żyć
Nie ma nic tak bardzo ważnego
O co chciałbyś dzisiaj się bić
Smutne to, jednak fakt
Twoje serce objął chłód
Czy coś kiedyś ogrzać je zdoła?
Chyba tylko cud
Nic nie ma takiego
Co kochać byś mógł...
Samotność jest jak bliski brzeg
Przy którym toniesz
Chociaż dobywasz resztkę sił
By dotrzeć tam
I nagle twoje serce wie to
Już po sezonie
Gdybyś dopłynął, też byś był
Zupełnie sam
Twoje dni są zwykłą iluzją
Nierealne, lotne jak dym
Zakończone gorzką konkluzją
Który z nich potrzebny ci był?
Jesteś jak zimny głaz
Pogrążony w ciemnym śnie
Czy ożyje on kiedyś na moment
Mało kto to wie...
Nic nie ma takiego
Co kochać byś mógł...
Samotność jest jak bliski brzeg
Przy którym toniesz
Chociaż dobywasz resztkę sił
By dotrzeć tam
I nagle twoje serce wie to
Już po sezonie
Gdybyś dopłynął, też byś był
Zupełnie sam
Pozwól mu ojcze kołacz dojeść
i z twarzy zmyć krwi naszej kurz
po czym mu w plecy po rękojeść
wbij ten z kawałka blachy nóż
I słuchaj jak do twojej ręki
przez ostrze osadzone w drewnie
na czterech łapkach sennie cienkich
śmiertelnie mysz spocona biegnie
A gdy twą dłoń śmiertelnym potem
czuć będzie bardziej niż tę mysz
w jego spieczonych ust golgotę
po kropli wlej cynowy krzyż
I wynieś go w kwitnące zboże
i zakop w ziemi żywej wiecznie
to jego ciało w cząstce boże
i jak miecz w cząstce obosieczne
I czcij je ojcze czcij to ciało
tak jak się czci wściekłego psa
pod koniczyną wiecznie białą
na którą kapie pszczela łza