Już rtęć na zerze
Niebo szare jest od chmur
W smutnym plenerze
Krążą roje śnieżnych piór
W takim dniu twych zwierzeń
Szepty ciche słyszę
Szepty cichych słów słyszę
Jak przez białą ciszę
Szeptów dwa pacierze
W środku zimy grzał się park
Pijąc wyznań żar z twych warg
A śnieg słał wzdłuż ścieżek
Swój puszysty kobierzec
Już rtęć na zerze
Niebo szare jest od chmur
W smutnym plenerze
Krążą roje śnieżnych piór
Jest w nich wierszy tyle
Czy mam z nią szansę
Żyć dawnym romansem
Choć przez krótką chwilę
W środku zimy grzał się park
Pijąc wyznań żar z twych warg
A śnieg słał wzdłuż ścieżek
Swój puszysty kobierzec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz